Michal Lapinski Studio
WPROWADZENIE DO PODSTAWOWYCH PRAC WR BIONA
only in Polish
9. Seminaria i inne prace
Książka niniejsza stanowi cenne uzupełnienie poprzednich polskich publikacji prac Biona (zob. Bibliografia), które zawdzięczamy Oficynie Ingenium. Ma ona charakter odmienny. Nie jest, jak poprzednie, wykładem rozważań teoretycznych, ale, z wyjątkiem czterech umieszczonych na końcu bardziej formalnych artykułów, stanowi zbiór wystąpień "na żywo" — seminariów i dyskusji prowadzonych przez Biona w czasie jego wizyt w miastach obu Ameryk, tym przypadku w Brazylii, Sao Paulo i w Nowym Jorku.
Wszystkie te prace pochodzą z kalendarzowych lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, i zarazem z późnych lat siedemdziesiątych życia Biona (zob. rozdz. Bion i jego idee). Był to nadal aktywny i płodny okres w jego życiu. Mieszkał w tym czasie w Kalifornii, gdzie przeniósł się w r. 1968 i gdzie analizował amerykańskich kolegów (zob. Gooch, 2001; Grotstein, 2007; Mason, 2000). Prowadził ożywioną działalność seminaryjna i wykładową, wędrując po rożnych częściach świata (zob. Lista wykładów i seminariów). W tym okresie w zasadzie nie pisał już prac teoretycznych. Zniechęcony do teorii psychoanalitycznych, które, jego zdaniem, nie oddawały zadowalająco prawdy o umyśle ludzkim, kontynuował to, co uznawał za istotę psychoanalizy i co stanowi o jej sile — jej praktyczne zastosowanie w pracy klinicznej z pacjentami i z innymi analitykami.
Jednocześnie, dając wyraz przekonaniu, że prawdy tej można szukać podążając śladami pisarzy i poetów, Bion podjął próbę wykorzystania środków literackich do oddania to, czego teorie psychoanalityczne nie były w stanie. W rezultacie powstała trylogia powieściowa - A Memoir of The Future (Bion, 1991), opublikowana w całości dopiero po śmierci autora 1979.
W sposobie prowadzenia przez Biona seminariów, superwizji i pracy z grupą, ujawnia się, moim zdaniem, jest nie tylko jego “styl” (zob. Ogden, 2010; rozdz.5), ale rownież jego sposób myślenia ilustrujący jego rozumienie psychiki ludzkiej i konsekwentnie wynikające z tego podejście do analizy. To podejście, taka postawa analityczna pozwala z kolei na pogłębienie tego zrozumienia i zastosowanie go w obszarach trudnych i mniej zbadanych.
Jest to postawa neutralnie zaangażowana, ułatwiająca, rozumiejąca, ale bez przyjmowania pozycji kogoś, kto “wie najlepiej”. Czytelnika, który szukać będzie w Seminariach rewelacji i objawień spotka zawód. Wypowiedzi Biona nie pretendują do prawd ostatecznych, a on sam, świadom występującej w grupie i u poszczególnych uczestników powszechnej tendencji do zrobienia z niego autorytetu i wyroczni, konsekwentnie nie daje się wmanewrować w pełnienie roli takiego “guru”. Zachęca natomiast uczestników do samodzielnych dociekań i poszukiwań. Inspiruje ich, by zmierzać nie do tego, by być analitykiem, który “wie najlepiej" ale takim, który "wie swoje", opierając się na własnych doświadczeniach.
Książka ta jest namacalną ilustracją tez Biona i okazja do zobaczenia go przy pracy. Wrażenie z tej lektury początkowo może być diametralnie różne od tego, które miało się czytając np. “Uczenie się na podstawie doświadczenia” (Bion, 1962/2011) czy “Elementy psychoanalizy” (Bion, 1963/2012). Przeczytawszy seminaria i wykłady można jednak dojść do wniosku, ze jest to konsekwentnie ten sam Bion, którego doświadczyliśmy czytając jego teoretyczne prace, i który w tamtym wydaniu mógł wydać się hermetyczny, ezoteryczny i abstrakcyjny. Okaże się, ze tamten Bion, pozornie oderwany od rzeczywistości gabinetu tak naprawdę nigdy od niej nie odszedł, tylko próbował ogarnąć ją i zrozumieć na różne sposoby. Jest to zatem ten sam Bion: zarówno jego prace teoretyczne jak i seminaria wyrastają z tego samego podglebia.
W seminariach możemy dostrzec, jak, zarówno z ogólnych rozważań, dywagacji jak i z 'wolnych' i pozornie oderwanych od tematu skojarzeń, wyłania się Bion myślący, skłaniający do poszukiwań;
Bion, który odwołuje się do rzeczywistych doświadczeń analitycznych, i który swoich uwagach i komentarzach skierowuje do nich uczestników seminariów.
Ten właśnie Bion powiada,
"Praktykując analizę, analityk musi sam ocenić sytuację. Nikt mu tego nie powie; może odwołać się tylko do swoich zmysłów, do tego, co słyszy i widzi w gabinecie. W szkoleniu odbieramy fałszywy przekaz, że można dowiedzieć się od kogoś, jaką interpretację należy podać. Jedynym miejscem, w którym masz szansę poznać właściwą interpretację, jest twój gabinet." (s. 35)
Zachęca, by,
“słuchać tego, co on [pacjent] ma do powiedzenia, dopóki nie zyskam pewności, że chcę coś powiedzieć”. Inaczej możemy znaleźć się w okropnej sytuacji, w której spędzamy całe życie podając taka interpretację, którą naszym zdaniem podałby ktoś inny zamiast podawać tę, którą sami chcemy podać.” (s. 40)
Jednocześnie autor ostrzega przez przymusowym lub podszytym lękiem wypełnianiem przestrzeni, do czego używane być mogą sformułowania i interpretacje analityczne.
“Jeżeli to prawda, że człowiek, tak jak natura, czuje wstręt do próżni, nie znosi pustki, to będzie starał się ją wypełnić, znajdując coś, co można ulokować w przestrzeni jego niewiedzy. Brak tolerancji dla frustracji, niechęć do bycia ignorantem, niechęć do przestrzeni, która nie jest wypełniona — wszystko to może pobudzać przedwczesne i niedojrzale pragnienie wypełnienia przestrzeni. Należy więc zawsze pamiętać o tym, że nasze teorie, włączając w to cała psychoanalizę, psychiatrię i medycynę, sa tworami wypełniającymi przestrzeń … Innymi
słowy, praktykujący analityk musi zdecydować czy rozpowszechnia teorię, czy też wypełniacz przestrzeni nieodróżnialny od paramnezji.” (Wzburzenie emocjonalne, str.9)
Bion kwestionuje też nadawanie priorytetu utrwalonym, "jedynie słusznym" założeniom. Dotyczyć to może każdego podejścia analitycznego. Tak np. uznanie znaczenia “pracy w przeniesieniu” może przerodzić się w przekonanie o magicznym efekcie interpretacji przeniesieniowych i prowadzić do “obowiązkowego” ich dokonywania, lub też zmierzać może do skupiania się na własnej osobie w swoistym "analityko-centryzmie". Bion przypomina,
"Gdy pacjent przychodzi na analizę, powinien dowiedzieć się czegoś o sobie. Interpretacje często formułujemy w terminach relacji z analitykiem nie dlatego, że analityk jest szczególnie ważny; po prostu analityk próbuje skoncentrować uwagę na charakterze tej konkretnej osoby, która wyraża jakieś przekonanie na jego temat. Na przykład, jeżeli pacjent okazuje analitykowi pogardę lub wrogość, istotne jest znaczenie tego, że mówi nam to coś o pacjencie […] Podajemy interpretacje takie jak: „Czuje pan, że ja…” nie dlatego, że analityk jest ważną osobą, ale dlatego, że daje to pacjentowi możliwość rozpoznania tego, jaką osobą jest on sam. Jeżeli jest zdolny do miłości, troski i wdzięczności, ważne, by to wiedział – i odnosi się to do całej listy możliwości i ograniczeń." (s. 54)
Dialektyczne pojmowanie znaczenia interpretacji, wglądu i zmiany, w kategoriach procesu i interakcji, można dostrzec w wielu wypowiedziach Biona w trakcie seminariów. Tak np., kiedy jeden z uczestników opisuje pozytywna reakcje pacjenta na interpretację, Bion w swoim komentarzu demonstruje dialektyczne ujecie tej interakcji analitycznej w wymiarze pomieszczające-pomieszczane.
Narrator: "Po tym jak zinterpretowałam zawiść, pacjentka zaczęła poruszać się z większą swobodą. [...] powiedziała: Czuję się oswobodzona. Rozpoznałam siebie w tych złych myślach i uczuciach, takich jak zawiść, które sprawiają, że czuję się osobą destrukcyjną.
Bion: Po uwzględnieniu negatywnej perspektywy prezentowanej przez pacjentkę, sądzę, że opisuje ona strach przed rozluźnieniem tego, co, jej zdaniem, utrzymuje ją w całości. Więc choć pojawia się uczucie wygody lub ulgi z powodu mniejszej sztywności i większej ruchliwości, budzi się także lęk przed rozpadem tego, co utrzymuje jej osobowość w całości – tak jakby osobowość nie była już podtrzymywana przez jakąś naprężoną strukturę." (s.65)
Na tym samym seminarium Bion pokazuje, jak dialektyczne podejście do relacji analitycznej sprzyja bardziej złożonemu rozumieniu problemów osobowości pacjenta.
"Gdzieś w sytuacji analitycznej – pod warstwami nerwicy, psychozy i tym podobnych – skrywa się osoba, która próbuje się urodzić. Wydaje mi się, że rola analityka nie polega na demonstrowaniu wszystkich tych neurotycznych i psychotycznych mechanizmów. Nie powiem chyba niczego dziwnego, gdy stwierdzę, że tak jak Michał Anioł, Leonardo, Picasso, Shakespeare i inni, potrafili uwolnić te warstwy materiału, odsłonić formy przypominające nam o prawdziwym życiu, tak analityk wykonuje podobną pracę – próbuje pomóc dziecku w znalezieniu dorosłego, który skrywa się w nim, a także pokazać, że dorosła osoba ciągle pozostaje dzieckiem. Tych dwoje może żyć w zgodzie nie tylko po to, by stali się nieodróżnialni, ale by ich współpraca była twórcza i przynosiła korzyści." (s. 68)
W wypowiedziach Biona zwraca uwagę systematyczne kwestionowanie przez niego 'prawd oczywistych', odrzucanie 'gotowców', na korzyść szukania nowych sformułowań naświetlających to co nieznane, nieoczywiste. Proponuje snucie 'twórczych spekulacji' (imaginary conjectures) jako drogę do znalezienia sie w zasięgu tego, co naprawdę istotne i co jest autentycznie przeżywane - to co w swych pracach teoretycznych określił jako 'O' sytuacji analitycznej. (Bion, 1970/2010)
"To wszystko jest, oczywiście, oparte na przypuszczeniach, to są „ spekulacje wyobrażeniowe”, jak je nazywam, które chcę uczynić elementem myśli naukowej. To nie znaczy, że nie chcę dowiedzieć się czegoś więcej o tym pacjencie, ale moim zdaniem zarysuję w ten sposób obszar, który możemy wypełnić myślami lub wiedzą." (s. 213)
Podstawa są zwykle elementy przedstawionego materiału, które układają się w 'wybrany fakt' (zob. Bion, 1970/2010,. Słownik) lub pozwalają na snucie mniej lub bardziej przekonujących hipotez. Ale Bion nie chce nas do swoich hipotez przekonać, pokazuje tylko swoją do nich drogę, i w ten sposób zachęca uczestników seminariów, jak też i czytelników, do snucia dociekań własnych.
W seminarium 14 takim punktem wyjścia jest zarejestrowany przez analityka uśmiech pacjentki na początku sesji i sygnalizowany przez nią niepokój. Bion stwierdza,
"Nie ma znaczenia, czy znajdziemy wzmianki na ten temat w tekstach analitycznych: ważne jest to, że pacjentka się uśmiecha, a pan zwraca na to uwagę. To może być początek jakiegoś ciągu myślowego, jakiejś reakcji łańcuchowej." (s. 96)
Aby proces poszukiwań mógł być swobodniejszy, Bion zachęca na rożne sposoby do zaniechania podpórek teorii, które działać mogą jak klapki na oczach lub jak krępujące ruch okowy.
Mówi o tym,
"Musimy poznać wszystkie te teorie, ale ostatecznie trzeba je odrzucić. Cierpimy na niestrawność z powodu nadmiaru teorii i faktów i w końcu przestajemy słyszeć to, co pacjent mówi. W dzisiejszych czasach problemem nie jest nieznajomość teorii psychoanalitycznych; kłopot polega na tym, że mamy tak wiele teorii, iż przesłaniają nam one pacjenta." (s. 95-96)
Autor na każdym kroku kwestionuje to, co "oczywiste". Który omawiany jest materiał, który jest określany jako "sen", dopytuje uczestników i siebie "skąd my to wiemy?"; w odpowiedzi na szczegółowo opisywane fakty, powiada "Chciałbym usłyszeć coś więcej o tym przedziwnym stanie rzeczy". (s. 164)
Sposób w jaki Bion podchodzi to przedstawianego materiału, zarówno jego treści jak i samego sposobu prezentacji, wskazuje na jego stale zainteresowanie czy i jak ten materiał pozwala na snucie przypuszczeń o naturze relacji miedzy pacjentem i analitykiem, i tym, co dzieje się w danym momencie w tej relacji. Kiedy Bion mówi, że nie interesują go interpretacje (sem. 15) daje do zrozumienia, ze nie chodzi mu o jałowe dociekania ani o próby interpretacji za wszelka cenę ale o dotarcie do tego co ma największe znaczenie dla psychoanalizy — dom tego, co tak naprawdę się dzieje. Propaguje systematycznie ten rodzaj psychoanalizy, który znalazł znaczące odzwierciedlenie w nurcie psychoanalizy współczesnej — „psychoanalizy w czasie rzeczywistym”. (Ferro, 2009; Najeeb, 2009)
Sposób w jaki Bion traktuje prezentowany materiał ilustruje na żywo i na różne sposoby postulat postawy "bez pamięci i pragnienia" Jest to także zachętą, by maksymalnie obywać się bez teorii:
"Sytuacja analityczna jest dynamiczna i analityk musi umieć dostrzec tę dynamikę, która stale się zmienia. Rozważmy te nieliczne informacje o pacjentce, które uzyskaliśmy; dostrzegliście, jak wiele opowieści można przepracować w krótkim czasie? Analityk musi dowiedzieć się, jaka opowieść pojawia się w danym momencie i, jeśli to możliwe, dlaczego. [...] Na tę dynamiczną sytuację bardzo źle wpływa trzymanie się sztywnego systemu dogmatów lub teorii psychoanalitycznych. Nie istnieje żaden substytut tego, co pacjenci i analitycy widzą i słyszą. Gdy pacjent ocenia analityka na podstawie plotek, zagraża to prawdziwej analitycznej teorii lub filozofii i stoi w sprzeczności z nią. Podobne niebezpieczeństwo pojawia się, gdy analityk wchodzi w rolę autorytetu lub osoby dogmatycznej, która mówi, jak należy leczyć tego pacjenta. Jednego możecie być pewni – tak pacjenta leczyć nie należy. “ (p. 138)
I to prowadzi do stawiania zasadniczych pytań analitycznych, takich jak np. w seminarium 15,
"Chciałbym także wiedzieć, dlaczego (ta pacjentka) w końcu przyszła, kim jej zdaniem jest analityczka i kim jej zdaniem jest ona sama." (p. 98)
Ale z tego, ze "chciałby wiedzieć" nie wynika, że musi wiedzieć, ani też, że musi stale demonstrować, że wie. Przeciwnie, dochodzenie do znaczeń istotnych i odkrywanie nowych wymaga czasem milczenia, czasem odwołania się do intuicji, a w innych przypadkach obserwowania i czekania aż wyłoni się wybrany fakt. W seminariach Bion pokazuje ten proces aktywnie poprzez zadawane pytań, kwestionowanie oczywistego i twórcze spekulacje. Punktem wyjścia jest doświadczenie emocjonalne, z którym analityk, tak jak Bion w trakcie seminariów, próbuje nawiązać kontakt.
W kontakcie tym, podkreśla Bion, wielkie znaczenie ma język, jakiego używamy. Poświęca temu sporo uwagi:
“Wracamy więc do tego samego starego problemu: co mamy powiedzieć? Jak winniśmy rozmawiać z pacjentem? … musimy użyć klarownego języka; … zwroty takie jak: „seks”, „strach”, „wrogość” i tak dalej, ... to słowa tak zużyte, że straciły znaczenie ... Nic więc dziwnego, że pacjent sądzi, iż analityk powtarza zwyczajne bzdury, gdy używamy słów tak bardzo pozbawionych wartości … Zamiast tego możemy sięgnąć po terminy techniczne, ale to równie kiepskie rozwiązanie, bo te zwroty są żargonem, hałasem, „uczonym” bełkotem. Dlatego właśnie sądzę, że każdy analityk musi stworzyć – nie nauczy się tego na żadnych znanym mi szkoleniu – własny język i utrzymywać go w dobrym stanie, by móc używać go do pracy. Taki słownik nie musi mieć szczególnej głębi ani być bardzo obszerny – może być niezbyt rozbudowany – ale bardzo ważne, by analityk sam go wybrał. Nikt nie może ci nakazywać jak masz żyć, jak myśleć, jakim językiem mówić. Z tego powodu tak ważne jest, by każdy analityk opracował dla siebie język, który zna, którego umie używać i którego wartość zna. (s. 338-39)
W tych seminariach i wykładach, czytelnicy poprzednio wydanych teoretycznych prac Biona znajda próbki języka jakim posługuje się nie Bion autor, ale Bion analityk. Jest to język zrozumiały, posługujący się pojęciami codziennymi i obrazowymi. Doskonałym tego przykładem jest Seminarium 20, z cyklu Brasilia, w którym Bion daje próbkę tego, jak można mówić o podstawowych relacjach z pierwotnym obiektem, funkcjonowaniu psychotycznym i manifestacjach tych problemów w analizie, w sposób, który byłby nawet zrozumiały przez dziecko, a który zarazem nie jest 'pójściem na łatwiznę' ani spłycającym uproszczeniem.
„Praca z przeciwprzeniesieniem” stała się jednym z pojęć, które odnosi się do niezbędnej cześci pracy analitycznej, ale też, tak jak inne koncepcje bywa trywializowane i nadużywane. Bion, świadom tego, i bez łatwego uspakającego optymizmu, zachęca, by analityk kierował kamerę wglądu na samego siebie.
"Nie zauważyłem, by moi koledzy – albo ja sam – wolni byli od bigoterii, nietolerancji czy ignorancji. Możemy jedynie zachować czujność i świadomość niebezpieczeństwa, wiedzieć, iż narzucana przez nas teza może nie mieć zbyt wiele wspólnego z prawdą. Różni ludzie nazywają samych siebie oświeconymi, badają rozmaite obszary ludzkiej aktywności i eksperymentują z nimi, przy czym te odkrycia najwyraźniej nie oddziałują na nich samych." (s. 156)
Medice cura te ipsum!
Choć w zasadzie Bion w dyskusjach tych nie podejmuje bezpośrednio rozważań na temat poziomu funkcjonowania poznawczego pacjenta i jego możliwości przekształcania treści emocjonalnych i myślenia, które to funkcje stanowią centralny temat jego sformułowań w tomach teoretycznych, widać jak jego komentarze i sugerowane interpretacje wyrastają z uwzględnienia tych problemów w rozumieniu tego co dzieje się pomiędzy pacjentem a analitykiem, i co przyświeca próbom podejmowanych interwencji analitycznych.
Konsekwentnie uprawiana przez Biona demitologizacja analizy i wszechwiedzącego analityka, który pod presja superego czuje przymus "odpowiednich" interpretacji, może przyczynić się do uczucia zawodu u Czytelnika. Wiele z tych seminariów pozostawić może uczucie niedosytu, udział i odpowiedzi Biona wydać się mogą nieadekwatne, niewystarczające. Bion podnosi te kwestie komentując odczucie jednego z uczestników, że podal pacjentowi “nieadekwatną interpretacje”.
"Bion: Gdyby praktykował pan analizę tak długo jak ja, nie zaprzątałby pan sobie głowy nieadekwatnymi interpretacjami – nigdy nie podałem innej. To jest prawdziwe życie – nie psychoanalityczna powieść. Wiara w istnienie analityka, który podaje trafne i adekwatne interpretacje to część mitologii psychoanalizy. Ja na pewno nie przejmowałbym się tym, że pan czuje, iż interpretacja była nieodpowiednia. Niepokoiłoby mnie raczej to, gdyby czuł pan, że była odpowiednia. Praktykowanie analizy to niezwykle trudne zajęcie i nie ma w nim przestrzeni na dogmatyczne stwierdzenia.
Uczestnik seminarium: Co pozostaje dla analityka? Tylko uczucia?
Bion: Praktyka – nieoceniony zysk, jakim jest możliwość pracy z pacjentem, który przychodzi na sesje. Analityk może wiedzieć niewiele, ale wie o swoim pacjencie więcej niż ktokolwiek inny; wie, jakie są fakty." (s. 70-71)
Czy teksty te pozwalają nam odpowiedzieć na pytanie, jak Bion odnosiłby się do poszczególnych, konkretnych problemów, jak zachowałby się w konkretnej sytuacji klinicznej, “co zrobiłby na moim miejscu ? Oczywiście nie. Czy mógłby bardziej wprost odpowiadać na pytanie? Pewnie tak, ale jego zdaniem nie tędy droga. Kiedy zarzucany jest pytaniami, Bion z godną podziwu cierpliwością sugeruje, raz za razem, nieliniowe, dyskursywne podejście, tak typowe dla całego jego stylu. I wyjaśnia:
Problem polega na tym, czy odpowiedź zabija ciekawość, czy też jest wstępem do zdyscyplinowanej ciekawości. Każde stwierdzenie jest wiarygodne, jeżeli jest wstępem do ćwiczenia. (s. 287)
Bion skłania do takiego “ćwiczenia zdyscyplinowanej ciekawości” nie tylko uczestników seminariów, ale także czytelników tych zapisów.
Te ćwiczenia nie tyle są częścią gimnastyki umysłowej (n.b. tak mówi tylko o swojej Siatce; zob. Bion, 1989), ale nieodzownym składnikiem poszukiwań analitycznych, którym przyświeca dążenie do prawdy. Bowiem ostatecznie,
Celem jest przedstawienie pacjenta najważniejszej osobie, z którą będzie miał do czynienie, a mianowicie jemu samemu. Brzmi to prosto, ale tak naprawdę jest niezwykle trudne. Zawsze istnieje ryzyko, że nasze poglądy wpłyną na pacjenta, zarówno te poglądy, których jesteśmy świadomi, jak i te, z których nie zdajemy sobie sprawy, czyli przeciwprzeniesienie. Główny cel to pomóc pacjentowi w tym, by mniej się bał swego straszliwego self – niezależnie od tego, jak straszliwe ono jego zdaniem jest. (s. 266)
W seminariach i wykładach Czytelnik znajdzie, w formie konwersacyjnej, echa tematów z poprzednich prac teoretycznych Biona. Rozważaniom autora przyświeca ujmowanie sytuacji psychoanalitycznego w kategoriach diadycznych, co innych prowadziło do rozwinięcia tych koncepcji dalej (np. Baranger, M. and Baranger, W., 1960-61/2008; Ogden, 2009/2010; Ferro, 1999; 2002) Tutaj Bion nie zostawia żadnych wątpliwości co ma na myśli,
Relacja pomiędzy dwojgiem ludzi to sytuacja dwukierunkowa, to nie sprowadza się do rozmawiania o analityku i pacjencie, rozmawiamy o czymś, co dzieje się w przestrzeni pomiędzy tą parą (s. 275-76).
W analizie ważne jest nie to, co analityk lub pacjent mogą zrobić, ale co może zrobić para. W małżeństwie nie ma znaczenia to, ile mogą dokonać dwie jednostki; powinno być coś, co uczynić może tylko para, bo jednostka biologiczna składa się z dwóch osób, a nie z jednej. Gdy spotyka się dwoje ludzi, nic nie wiedzą oni o małżeństwie, ani o tym, jakimi ludźmi się staną; to kolejna sytuacja spotkania z nieznanym. Czy małżeństwo może trwać wystarczająco długo, by para zdobyła mądrość? Analiza to próba wprowadzenia czegoś, co nie jest tak ważne, tak podstawowe jak małżeństwo, ale jest rozwinięciem zabawy w tatę i mamę, która — mamy nadzieję – będzie miała jakąś wartość dla przyszłości (s. 311-12)
Ale pojawiają się także nowe ujęcia. Jednym z nich temat cezury, należący do tych, które szczególnie interesowały Biona w tym okresie. Podejmowany jest on w wielu miejscach, a zwłaszcza w końcowych artykułach. Bion nawiązuje do stwierdzenia Freuda: „Istnieje znacznie większa ciągłość między życiem płodowym i najwcześniejszym okresem niemowlęcym niż spektakularna cezura narodzin każe nam sądzić.” (s. 318)
Pojęcia tego Bion używa w różnym kontekście, m.in w odniesieniu do sytuacji analitycznej. W swoim artykule Cezura przedstawia to następująco:
Przeformułuję sformułowanie Freuda dla swojego użytku: Jest znacznie większa ciągłość między istniejącymi autonomicznie elementami a falami świadomych myśli i uczuć niż spektakularna cezura przeniesienia i przeciwprzeniesienia każe nam sądzić. A więc ...? Trzeba badać cezurę: nie analityka; nie analizanta; nie nieświadomość; nie świadomość; nie normalność; nie szaleństwo. Ale cezurę, więź, synapsę, (przeciw-prze) -noszenie, tryb przechodnio-nieprzechodni.” (Bion, 1989; p.56)
Inne tematy, którym Biona poświęcał szczególna uwagę w tym okresie, i które przewijają się w wielu miejscach to: rudymentarne stany umysłu, życie płodowe, poszukiwanie nieuchwytnej prawdy i wzajemna relacja pomiędzy mistykiem i establiszmentmentem. Ilustruje to jego zainteresowanie archaicznym poziomem doświadczeń psycho-fizycznych, gdzie szuka on wyjaśnień zjawisk trudnych do zrozumienia. Jednocześnie stale przypomina o ograniczoności tego typu sformułowań, które klasyfikuje jako 'fikcję naukowa'. (O cytacie z Freuda)
Dlatego warto podkreślić, ze teksty te, jedne z wielu, w których szcześliwie udało się zarejestrować “Biona na żywo” (zob. Lista) to nie zakończone gotowe teorie, ani nie olśniewające objawienia, nie wymagające dalszej pracy. Sa to proste, ułatwiające pytania i prawdy pozornie oczywiste, ale takie które mogą otworzyć oczy na "oczywiste" i zachęcić do dalszych poszukiwań i do rzeczywistej pracy myślowej.
Jeśli taki będzie efekt lektury tej książki, to będzie to zbliżone do tego, do czego Bion w swoim podejściu do psychoanalizy dążył i co formułował w poniższy sposób:
Bion: Byłoby pomocnym, gdybyśmy uznali, że wszystkie te dyscypliny – muzyka, malarstwo, psychoanaliza i tak dalej ad infinitum – łączy dążenie do prawdy. Dla celów naszej dyskusji możemy je podzielić tak, jak to właśnie uczyniłem; to bardzo przydatne dla celów komunikacji werbalnej. Gdybyśmy chcieli jedynie komunikować się werbalnie, nie byłoby problemu. Moglibyśmy na tym poprzestać; moglibyśmy stwierdzić, że jeżeli czegoś nie da się ująć w słowach, możemy to wyrzucić! Wyrzućmy muzykę, wyrzućmy malarstwo. Jeżeli jednak jesteśmy tolerancyjni, to musimy uznać, że malarz może dokonać postępu nieosiągalnego dla kogoś, kto mówi tylko jednym językiem. Kluczowy problem sprowadza się do pytania o to, kiedy istoty ludzkie pogodzą się z tym, że prawda ma znaczenie? Możemy wierzyć w to, co chcemy, ale to nie znaczy, że wszechświat dopasuje się do naszych przekonań lub możliwości. To my musimy coś z tym zrobić; my musimy się zmienić, by zrozumieć wszechświat, w którym żyjemy. Problem polega na tym, że jeśli założymy, iż uda nam się osiągnąć ten stan, możemy się tak bardzo bać, że nie będziemy w stanie znieść tego lęku. Tym, co utrudnia poszukiwanie prawdy jest zarówno nasz brak inteligencji lub mądrości, jak i dziedzictwo emocjonalne. Lęk przed poznaniem prawdy może być tak silny, że nawet małe dawki prawdy okazują się śmiertelne. (s. 310-11)
__________________________________________________________________
Lista wykładów i seminariów Biona
Brazilian Lectures. Karnac, 1990 (Poprzednio 2 tomy Imago, 1973 & 1974):
Sao Paulo 1973 - 10 wykładów
Rio de Janeiro 1974 - 10 wykładów
Sao Paulo 1974 - 5 wykładów
Clinical Seminars and Other Works. Karnac, 2000 (1994).
Seminaria kliniczne i inne prace. Oficyna Ingenium, 2013:
(Poprzednio, Clinical Seminars and Four Papers. Fleetwood Press, 1987; Four Discussions. Clunie Press, 1978)
Seminaria kliniczne
- Brasilia 1975 - 24 seminariów
- Wkład do dyskusji panelowej
- Sao Paulo 1978 - 28 seminariów
Cztery dyskusje (Los Angeles, 1976)
Cztery artykuły
- Wzburzenie emocjonalne (1976)
- O cytacie z Freuda (1976)
- Dowody (1976)
- Making the best of a bad job (1976)
Bion in New York and Sao Paulo. Clunie Press, 1980:
New York 1977 -5 wykładów
Sao Paulo 1978 -10 wykładów
Italian Seminars. Karnac, 2005:
Rome 1977 - 9 seminariów
Tavistock Seminars. Karnac, 2005:
London 1976 - 1979 - 8 seminariów
Wywiad z Bionem w Los Angeles, 1976
Los Angeles Seminars and Supervision. Karnac, 2013
WPROWADZENIE DO PODSTAWOWYCH PRAC WR BIONA
Indeks rozdziałów